13 kwietnia 2016, 13:29
Dawniej żądałem od ludzi więcej niż mogą dąć: ciągłej przyjaźni, nieustannego wzruszenia. Dziś umiem od nich żądać mniej, niż mogą dać: towarzystwa bez frazesów. I Ich wzruszenie, ich przyjaźń, ich szlachetne gesty zachowują w moich oczach wartość cudu: są łaską.
Albert Camus
Odkryłam, że żyję dla innych i tylko to daje mi szczęście. Może to trochę staromodne nie stawiać ciągle na siebie. Księgarnie są przepełnione poradnikami o SAMOREALIZACJI. Jak osiągnąć MÓJ CEL, jak dostać to czego JA CHCĘ. Reklamy krzyczą sloganami ‘BRAWO JA’. Wspaniały mit o samorealizacji ponad wszystko. Zmień swoje życie – zajrzyj w głąb siebie i wyciągnij na światło dzienne wszystko to czego chcesz TY bo przecież ŻYCIE JEST KRÓTKIE. Wyzwól się z więzów niewygodnego związku jeśli jesteś nieszczęśliwy i zacznij się REALIZOWAĆ. Takie hasła to na pewno znak dzisiejszych czasów.
Nie ma większej samotności niż ta, która towarzyszy radykalnym zmianom w życiu. Jak odkryjesz to czego chcesz to będziesz żył długo i szczęśliwie jak w bajce? A co z ludźmi, których pozostawiłeś za sobą bo nie wpisywali się w TWOJE NOWE JA? No tak – można usunąć z listy znajomych na facebook’u i po sprawie.
Żyjemy w czasach, w których to, że ktoś poświęci ci prawdziwy realny czas i wyjdzie na kawę czy obiad, żeby porozmawiać na żywo to rzadkość. Można się zdzwonić, poesemesować, w najlepszym przypadku sprawdzić ostatnie posty na portalach społecznościowych i dowiedzieć się gdzie szacowny kolega przebywa obecnie na wakacjach. Ostatnio jedna z mam kolegi syna zerwała ze mną kontakt informując mnie drogą mailową. To było jak policzek - miała uwagi co do mojego zachowania więc wylała wszystkie żale w bezduszną wiadomość poczty internetowej i załatwione! Jak łatwo uniknąć konfrontacji i konieczności wysłuchania argumentów drugiej strony…
Nie mogłabym zliczyć na prędce wymienianych frazesów ze spotykanymi w biegu znajomymi: musimy się umówić, spotkajmy się, zadzwonię… Ile z takich obiecanych spotkań dochodzi do skutku?
Coraz częściej spotykamy się bo czegoś potrzebujemy, mamy jakiś interes inaczej jest nam za daleko i nie po drodze.
Z łezką w oku wspominam mieszkanie babci, do którego rozliczne ciotki i cioteczki przychodziły na kawę bez zapowiedzi, umawiania się. Babcię zawsze można było zastać. Nie była w samolocie do Meksyku ani w korku po dziecko, spóźniona na kolejne zajęcia pozalekcyjne.
W domu zawsze było ‘coś słodkiego dla gości’ bo wiadomo, że goście byli częściej niż ich nie było i zawsze bez zapowiedzi, a zatem spodziewać się ich należało. Podejrzewam, że w tamtych czasach brak odwiedzin wywołałby niepokój, że coś jest nie tak.
Jestem dumną ‘nieposiadaczką’ konta na portalach społecznościowych. Urzekają mnie kawiarnie i małe grupki starszych ludzi, którzy omawiają niedawno przeczytane książki przy małym koniaczku.
„Dwie herbatki poproszę – i to ciasteczko co zawsze”