Archiwum 27 kwietnia 2016


A jednak jest coś małego co mogę zmienić......
Autor: samasobiepozytywnie
27 kwietnia 2016, 12:11

 

A jednak jest coś małego co mogę zmienić...

Może nie pójdę się przefarbować ani obciąć na krótko ale jest jedna rzecz, o której od dawna marzę. Rzecz, która nie do końca mi wychodziła - gotowanie!

Nie mam talentu do gotowania ale sie staram. Dla kogoś, kto nie potrafi wymyślić swojego dania ale bardzo lubi gotować i jeść stworzono książki kucharskie i przepisy. A ja gotuję ciągle to samo. Sama niewiele jem przez stres. Nie mam apetytu ale kiedyś przecież uwielbiałam jeść! Ba, kiedy było w naszym domu DOBRZE miałam pasję do gotowania - za pomocą przepisów gotowałam i piekłam pyszne rzeczy!

Jedzenie daje mi szczęście - dobre jedzenie daje mi szczęście - ładnie podane jedzenie daje mi szczęście - jedzenie, które smakuje moim dzieciom daje mi szczęście podwójne!!!!

Teraz sobie przypomniałam, że był taki film o tym jak blog o gotowaniu pomógł komuś w ułożeniu życia - może nie będę pisała bloga o gotowaniu bo zupełnie nie czuję się na siłach z moimi umiejętnościami.... ale może dobre jedzenie w domu, różnorodne, z sercem pomoże dzieciom i mnie w poukładaniu sobie wszyskiego???

Dobre jedzenie = szczęśliwy dom? :) 

No i sie rozpadło
Autor: samasobiepozytywnie
Tagi: małżeństwo   rozstanie   rozwód  
27 kwietnia 2016, 11:29

Tak bardzo się boję (powiedziało Serce do Miłości)

Nie masz czego, zobaczysz będzie wspaniale (wtrąciło się Szczęście)

Ale czasami będzie bolało (szepnęło Rozstanie)

Przecież tamto Serce ma kogoś innego, a Ty nie pasujesz do niego (szyderczo zaśmiała się Zazdrość)

Razem pokonacie wszystkie przeszkody (podszepnęła Nadzieja)

Serce uważnie wysłuchało wszystkich opinii... i zauważyło, że jedynie Rozum milczał

A ty Rozumie, co sądzisz?

Wiesz przecież, że moja opinia będzie przeciwieństwem Twojego wyboru (odparł zadumany Rozum)

Autor Nieznany


No i się rozpadło...

Obie strony niby chciały naprawić ale jakby tak trzeba było troche powalczyć to już nie do końca. 

Po co naprawiać stare skoro można mieć nowe, lepsze, bardziej lśniące, bez bagażu, bez pretensji. 

Zapędziliśmy się w kozi róg a teraz każde z nas jest tak bardzo zranione, że nie jest w stanie powalczyć. 

Mąż zaproponował całkowite rozstanie a ja się zgodziłam.

Nie to ja zapronowałam całkowite rozstanie a mąż się zgodził. 

Nie wiem. 

Chyba już nie dojdziemy do tego z czyjej winy co kiedy gdzie jak i dlaczego. Nigdy się nie dowiemy co lepsze zostać czy odejść. Teraz zobaczymy tylko konsekwencje jednej z tych decyzji - odejść. 

Teraz smutek po rozstaniu nie jest w modzie - trzeba by pójść do fryzjera, przefarbować się, schudnąć, wymienić szafe i pokazać całemu światu a szczególnie Temu Drugiemu jaka to jestem silna i zaradna bez Niego. 

A ja nie chcę. Teraz jest czas na emocje - te skrajnie złe i te skrajnie smutne. A może kiedyś przyjdzie czas zrozumienia albo chociaż pogodzenia się z tą sytuacją. Ale jeszcze nie dziś, nie za tydzień, na pewno nie za miesiąc. 

A co jak nie uda się z tym pogodzić i za kilka lat? Co wtedy?